Zwiększające się natężenie ruchu, budowa dróg, przecinających korytarze ekologiczne, wycinka lasów, zmiany klimatyczne. Od kilkudziesięciu lat człowiek coraz agresywniej wchodzi na obszary, zajmowane dotąd przez naturę. Efekt – giną zwierzęta, giną ludzie.
Niektórych nawet nie zauważamy. Na przykład takich jeży. Ot niewielka, kolczasta kulka, zamienia się w krwawą plamkę i tyle. Lecimy dalej. Nie zdając sobie sprawy, że za parę lat, do naszych dzieci, wnuków, nie powiemy już „Jeżyk – patrz – jeżyk”. Przy tym tempie rozjeżdżania tych zwierząt, po 2025 roku jeże mogą nam po prostu zniknąć. Dlaczego? Nasze ogródki i parki to dla nich Arka Noego – jedyne środowisko życia. Jeże lubią się niestety przemieszczać i giną na naszych drogach. Zamiast pędząc, zabijać kolczastą kulkę, może warto zatrzymać się i dać mu spokojnie przejść. Czasami zatrzymując także samochód z naprzeciwka?
Kolejna kategoria to zające, lisy i jenoty. Bum! Pod kołem i o ile w przypadku klasycznego szaraka czasami jest nam przykro, to w przypadku lisów
i jenotów – bo to przecież szkodniki – jakoś nie mamy wyrzutów sumienia, a to przecież elementy ekosystemu. Poza tym lis czy jenot potrafią nam skutecznie połamać znajdujące się pod autem plastiki, czy wystające rurki.
Czas na ciężką artylerię – dziki, sarny, jelenie i od pewnego czasu, łosie. Każdego roku notujemy w Polsce ponad 20 tysięcy przypadków poważniejszych kolizji pojazdów ze zwierzętami. Bardzo duży procent tych zdarzeń kończy się obrażeniami pasażerów i poważnym uszkodzeniem samochodu. Jak uniknąć tego typu sytuacji? Poruszając się w kompleksach leśnych i poza obszarem zabudowanym, wzmóc czujność. Zwłaszcza, jeżeli zobaczymy zwierzynę. Tym bardziej na poboczu. Wtedy warto natychmiast zwolnić. Nie trąbimy, nie błyskamy światłami. Lepiej jest zatrzymać się i pozwolić im przejść. Jedna sarna, czy jeden dzik, która przeszła przez drogę, może oznaczać, że w zaroślach czają się kolejne. Zwierzęta często przemieszczają się
w stadach. W przypadku lisa, czy jenota nie warto manewrować. Specjaliści od bezpiecznej jazdy podpowiadają, że bardziej wskazane jest hamowanie – nie puszczanie pedału hamulca aż do momentu zatrzymania. Nawet jeśli nie uda się uniknąć zderzenia, konsekwencje będą mniej groźne. Podobnie w przypadku nagle wyskakującej sarny. Nie omijamy, bo możemy znaleźć się na drzewie. Znowu hamujemy.
Sytuacja staje się naprawdę groźna, kiedy spotkamy się z łosiem. Takie przypadki kończą się z reguły kasacją pojazdu i bardzo często śmiercią tak zwierzęcia, jak i osób znajdujących się w pojeździe. Łoś waży od 540 do740 kg i mierzy od 1,5 m do ponad 2 m. Długie nogi i nurkowanie samochodu sprawia zaś, że bardzo często wpada przez szybę i miażdżąc dach do środka samochodu. Aby go wyciągnąć bardzo często potrzeba dźwigu.
Jeżeli uderzymy w zwierzynę, pamiętajmy, że Ustawa o Ochronie Zwierząt, nakazuje: “kierowca, który potrącił zwierzę, jest zobowiązany udzielić pomocy lub powiadomić odpowiednie służby”. Przez odpowiednie służby należy tu rozumieć policję lub straż miejską, jeśli do wypadku doszło na terenie miasta. Organ, który przyjmie zgłoszenie, sam zadba o wezwanie weterynarza, który podejmie decyzję o leczeniu zwierzęcia lub ulżeniu mu w cierpieniu. Ważne – nie podchodzimy do rannego zwierzęcia. Wzywamy za to policję, która musi sporządzić notatkę, potrzebną do ubiegania się o odszkodowanie.